Wszyscy chodzą do lokali gastronomicznych, które nazywają knajpami. Ba jedna z warszawskich gazet robi konkurs na knajpę roku. Jedzą tam, a właściwie żrą, bo piszą, że żarcie tam wyrywa d... albo nie wyrywa. Dygresja na ten temat już w środowisku krąży dowcip. Podchodzi kelner i pyta się gościa. Smakowało? D... nie wyrywa. Na co kelner ze stoickim spokojem odpowiedział: Cierpliwości. Jeśli domorosłym oceniającym czegoś nie wyrwało, to rzuca na kolana lub nie... Tego też nie chciałbym przeżyć po jedzeniu. Kiedy pytasz tych ludzi o głębszą ocenę mówią było dobre albo niedobre. Wiem, co mówię, ponad cztery lata zajmuję się Facebookami lokali gastronomicznych i przez te cztery lata wiele razy musiałem dyskutować z tymi, którym mięso nie smakowało, bo było stare, ale serwisu nie poinformował, a talerz wrócił do kuchni czysty. O wszystkim restaurator dowiadywał się z profilu FB i oceny jednogwiazdkowej. Przykłady można mnożyć.
POLECAMY
Mam pytanie, czy ludzie chodzą do restauracji, bo chcą spotkać się z kunsztem szefa kuchni, czy pozjadali wszystkie rozumy, a ich wiedza jest taka, że nie odróżniają pasternaku od pietruszki i chodzą do knajp, by oceniać żarcie. Wtedy są jedynie w stanie napisać, to kolejne modne określenie, knajpa daje radę, albo dają radę. Trafiłem np. na taką opinię o Adamie Chrząstowskim i jego krakowskim Ed Red.
...Pozostałe 70% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 6 elektronicznych wydań,
- nieograniczony – przez 365 dni – dostęp online do aktualnego i archiwalnych wydań czasopisma,
- ... i wiele więcej!