Dobry kelner w dwudziestoleciu międzywojennym miał nie tylko ogromną wiedzę, ale i instynkt. Wlot potrafił zrozumieć, czego oczekuje klient, potrafił mu doradzić, zasugerować, niektórym gościom zdawało się nawet niekiedy, że ludzie ci czytają w myślach - mówi w rozmowie Remigusz Piotrowsk, autor książki „Absurdy i kurioza przedwojennej Polski” z portalgastronomii.pl.
POLECAMY
Miłośnicy filmu pamiętają także, jak cenionym zawodem była profesja kelnera. Mam tu na myśli „Zaklęte rewiry”. Dzisiaj prawdziwy kelner trafia się restauratorowi, jak ślepej kurz ziarno. Stąd nie można się obruszać, że o ludziach pracujących w tym zawodzie mówi się w wielu przypadkach podawacz czy napęd do tacy. No tak, ale czy kelnerka, kiedy w porze lunchu wchodzę do restauracji mającej czapki Gault & Millau i pretendującej do topu w Poznaniu, poproszona o kawę, nie podsuwa mi dyskretnie karty lunchowej, czy wręcz nie proponuje mi coś do zjedzenia, tylko podaje zamówioną kawę bez słowa, jest kelnerką, czy tylko odwalającą robotę kobietą do podawania.
„Zaklęte rewiry” są wciąż aktualne, a w niektórych miejscach do bólu. Jeden fragment niestety jest już opowieścią z mchu i paproci. Chodzi o przygotowanie ludzi do zawodu kelnera oraz obsługi...
Pozostałe 70% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 6 elektronicznych wydań,
- nieograniczony – przez 365 dni – dostęp online do aktualnego i archiwalnych wydań czasopisma,
- ... i wiele więcej!