Kiedy postanowił Pan zostać cukiernikiem – czy to było marzenie dzieciństwa?
POLECAMY
– Myślałem raczej, że zostanę górnikiem, ponieważ pochodzę z Zagłębia Miedziowego z Dolnego Śląska, konkretnie Lubina, a to zagłębie górnicze. Odradził mi to jednak mój tata, który powtarzał, że to ciężki zawód i powinienem wybrać coś innego. Z racji tego, że zawsze bardzo lubiłem słodycze i często pomagałem mamie w kuchni, pomyślałem o zawodzie cukiernika. Okazało się jednak, że nie jest to wcale taka lekka praca, ponieważ w okolicach wszystkich świąt pracuję codziennie po dwanaście, a nawet szesnaście godzin. Niestety, często ten czas poświęcany pracy to czas zabierany rodzinie.
Jak wspomina Pan swoje początki?
– Młody człowiek sam nie do końca wie, co chce robić i dopiero próbuje znaleźć swoją drogę. Mimo, że zawód cukiernika mi się podobał to nie od razu wiązałem z nim swoją przyszłość. Jednak po czasie przyszła chęć samodoskonalenia się, rozwoju, a że miałem dryg plastyczny, to jakoś mi to wychodziło. I tak praca zamieniła się w pasję, potrafiłem coraz więcej i miałem motywację do tego, żeby dążyć do perfekcji. Zdobywałem doświadczenie zawodowe w trakcie pracy w cukierniach w Lubinie, Legnicy, a od 2004 roku w warszawskich restauracjach. Swoje umiejętności cukiernicze szlifowałem w Europejskiej Szkole Mistrzów im. Wojciecha Kandulskiego oraz w Akademii Czekolady Callebaut. Obecnie jestem szefem cukierni Airport Hotel Okęcie i twórcą brandu Czekolada Café.
Jaką filozofią kieruje się Pan w pracy?
– Może to zabrzmi banalnie, ale więcej wcale nie oznacza lepiej. Ważne, żeby desery przygotowywać w miarę prosto, ale smacznie. Nie musimy wcale skupiać się na wymyślnych dekoracjach, ważne żeby deser został estetycznie podany. Na co dzień w swojej pracy staram się nie używać za dużo cukru, dużo deserów przygotowujemy na czekoladzie i ona automatycznie słodzi nam desery. Staramy się tak bilansować smaki, żeby były ciekawe w rozpoznaniu, ale żeby nie były za słodkie. Można powiedzieć, że czekolada do mnie przemówiła, ponieważ jako materiał cukierniczy jest mocno plastyczna. Od zawsze lubiłem sztuki plastyczne, prace manualne i czekolada umożliwia mi realizację tych pasji.
Znalazł Pan swoją specjalizację i tak na przełomie października i listopada, brał Pan udział w konkursie World Chococate Masters. Czy mógłby Pan zdradzić więcej szczegółów?
– Przeszedłem do drugiego etapu konkursu i zająłem siódme miejsce w klasyfikacji generalnej. Były to trzy dni wytężonej pracy, pełnej skupienia, adrenaliny i czekolady. Razem ze mną startowały osoby, które mają ogromne umiejętności, więc konkurencja była duża. Jako polscy cukiernicy nie mamy sobie nic do zarzucenia na polu międzynarodowym. Mamy umiejętności, jesteśmy pracowici. Mamy też świetne wyczucie, potrafimy zbalansować smaki. Brakuje nam jednak poczucia wartości. Wciąż mamy syndrom tego „gorszego”. Być może na różnego rodzaju konkursach wynika to z braku sponsorów. Mimo wszystko warto startować. Do konkursu przygotowywałem się przez cztery miesiące i myślałem, że to wystarczy. W tej chwili wiem, że jest to mało czasu, żeby zbudować cały koncept konkursu ze względu na to, że jeden miesiąc zajęło mi zbudowanie rzeźby na zawody a plus do tego muszą być czasówki, budowa receptur, plan marketingowy. Myślę, że zabrakło miesiąca na perfekcyjne przygotowanie. To był...
Pozostałe 70% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 6 elektronicznych wydań,
- nieograniczony – przez 365 dni – dostęp online do aktualnego i archiwalnych wydań czasopisma,
- ... i wiele więcej!